Orka na ugorze… czyli o misji proroka

Parsza Jitro to „moja” parsza. Dziś są moje „świeckie” urodziny, a za parę dni wypadną moje hebrajskie… zawsze w pobliżu parszy Jitro. Muszę przyznać, że bardzo się cieszę iż to właśnie ten fragment Tory jest „moim”. Tyle w nim do studiowania! Asarat Hadibrot, czyli Dziesięć Powiedzeń (Dziesięć Przykazań nie jest właściwym określeniem, gdy się bliżej wczytamy w tekst zauważymy iż jest tam dużo więcej konkretnych przykazań, micwot, niż tylko dziesięć. Jest tam natomiast dziesięć wypowiedzi, stwierdzeń.), sądownictwo, przygotowania do Matan Tora… jest w czym wybierać.

Mam również szczęście, że haftara do parszy Jitro to jedna z najpiękniejszych wizji prorockich i bardzo wyjątkowe wezwanie do misji proroka. Zazwyczaj, gdy mamy przedstawiony moment wezwania do prorokowania (niestety nie każdy prorok mówi nam, jak nim został) kandydat jest raczej niepewny, czasem przerażony, a czasem otwarcie odrzuca tę misję (wystarczy spojrzeć na przykłady Moszego lub Jirmejahu). Jiszaja jest jednak całkiem inny… nie tylko nie ma on nic przeciwko bycia prorokiem – zgłasza się on na ochotnika. Nie zraża go to, że ludzie mają zamknięte oczy i uszy na jego słowa, a głosić przesłanie o zniszczeniu i nadchodzącej karze boskiej będzie musiał tak długo, aż ta kara nadejdzie.

Zacznijmy jednak od początku, gdyż wizja ta pełna jest wspaniałych perełek. Jiszaja mówi nam, że pewnego dnia zobaczył Boga siedzącego na wzniosłym tronie w Niebiosach… Choć nie wiemy, co dokładnie zobaczył. Widzi on również sześcioskrzydłe serafim wyśpiewujących hymny Bogu. Słowa, które wyśpiewywały są znane każdemu, kto uczestniczył w żydowskim naborzeństwie, gdyż zapożyczyliśmy je do najświętszej części modlitwy Amida – do Keduszy. Teraz tak, jak oni możemy powiedzieć: kadosz, kadosz, kadosz Haszem cwaot… Święty, święty, święty jest Władca zastępów… (6:3) Jiszaja tak się przeraził tym, co zobaczył, iż był pewny, że zaraz umrze. Jakże by można przeżyć wizję tak świętą? „Biada mi, koniec ze mną; jestem bowiem człowiekiem o nieczystych wargach i zamieszkuję posród ludu o nieczystych wargach a moje oczy zobaczyły Króla Władcę Zastępów!” (6:5)  Na ratunek rusza jednak jeden serafim przynosząc płonący węgiel z ołtarza Świątyni. Dotyka nim ust Jiszaji oczyszczając go z wszelkiem nieczystości i grzechu. Teraz jest on gotowy by usłyszeć i odpowiedzieć na wezwanie Boga: „Kogo mam wysłać i kto pójdzie dla nas?”. Oczywistym jest, że Jiszaja nie do końca jest ochotnikiem spośród tysięcy… Został on niejako wybrany, by mógł wybrać. Bóg wiedział, że Jiszaja odpowie, ale nie narzucił mu wprost tej misji, jak w przypadku innych proroków. Jiszaja natychmiast odpowiedział (czym przypomina mi niezmiennie Osła ze Szreka, gdy skakał „Pick me!”) i bardzo szybko został oblany kubłem zimnej wody – Bóg jasno stawia sprawę: będziesz musiał głosić nieprzyjemne prawdy, a ludzie będą głusi na twoje słowa. Mimo, iż będziesz wiedział, że twoja misja nic nie da – i tak musisz ją wypełniać. Musisz iść i uczyć, choć wiesz, że skutki będą marne. Jiszaja rozumie sytuację i jej nie komentuje, pyta jedynie: „Jak długo, mój Boże?” Prawie słychać smutek w jego głosie.

Sytuacja ta zawsze kojarzyła mi się z misją pedagoga. Wiemy, że nie uda nam się dotrzeć do każdego ucznia, wielu będzie głuchych na nasze nauki i słowa… ale i tak musimy się starać, gdyż nigdy nie wiemy który z nich jednak posłucha, na które życie wpłyniemy.

 

A na koniec zdjęcie nie związane z tematem, lecz zwyczajnie z aurą.