Burka dla Żydówek?

Kobieta-przywódczyni (?) kultu

Przeczytałam niedawno o bardzo ciekawym zjawisku pojawienia się nowego kultu w Judaizmie. Tak się określa grupę ultra-ortodoksów, którzy przyjęli zwyczaj pełnego zakrywania ciał kobiet. Stąd określa się ich jako chasydów-Talibów, lub „chasydów od burki” czy „szala”. W rozumieniu członków tej grupy prawa cnijut (skromności) wymagają tak skrajnego postępowania. Kobiety przypominają niektóre kobiety arabskie, zakryte od stóp do głów w czarną tkaninę. Nawet własna rodzina ma mieć wyjątkowo ostro zakreślone zasady – na przykład w jednej rodzinie matka zakazała ojcu wracać z jesziwy przed nocą, czyli zanim ich 12-letnia córka położy się spać. Oznacza to, że nawet rodzony ojciec nie powinien widzieć własnej córki.

Takiemu rozumieniu pojęcia „cnijut” sprzeciwiają się sami ultra-ortodoksi, którzy niedawno protestowali w Jerozolimie. Uważają oni, z czym się absolutnie zgadzam, że postępowanie takie jest niezgodne z Torą i halachą. Nie jest tu jednak zaskoczeniem, że całą winą za zaistniała sytuację obarczają kobiety, które wybierają taki strój, a nie wieki prześladowań i internalizowania pewnego specyficznego sposobu myślenia o kobietach… przecież one jedynie poszły krok dalej (a może problemem jest właśnie to, że to same kobiety wykazały się inicjatywą, a nie został ten system narzucony przez mężczyzn?) z ogólnie panujących ultra-ortodoksyjnych zasad ubioru.

Nie jest to aż tak częstym zjawiskiem, gdy zgadzam się z ultra-ortodoksami na temat jakiegoś zwyczaju w odniesieniu do kobiet, więc muszę dopowiedzieć. Zgadzam się, że „burka-chasydzi” są w błędzie jeśli chodzi o cnijut. Uważam także, że i ultra-ortodoksi są w błędzie w tej materii.

Cóż to jest ten cnijut? To chyba jedna z najmniej jasnych kategorii prawnych. Bo jakże zdefiniować „skromność”? Judaizm nie lubi otwartych i niejasnych terminów. Lubimy dokładne miary, sytuacje i wyjątkowo jasno określone granice. W halasze i etyce żydowskiej „skromność” nie dotyczy tylko ubioru kobiet, choć niestety w praktyce zawęża się dyskusję na jej temat do właśnie długości spódnic i tego typu podobnych spraw.

Tak na prawdę to nie widzę aż takiej różnicy...

Skromność powinna towarzyszyć każdemu naszemu aktowi – temu, jak i co mówimy, jak się bawimy, jak mówimy o sobie, jak traktujemy innych, jak się ubieramy, jak prowadzimy interesy itd. Jeśli chodzi o ubiór kobiety, to widziałam cegły, tzn księgi, z bardzo dokładnie opisanymi szczegółami nakazanego ubioru, który miałby wg rabinów spełniać wymagania cnijut. Skąd biorą się te dokładne zapisy? Nie z Tory, bo tam ich nie ma. Są to całkowicie społecznie narzucone przez mężczyzn zasady, przyjęte i zinternalizowane przez kobiety. Co grupa, to inne zasady (często w bardzo ogólnych jedynie punktach zgodne), i często można poznać z jakiej grupy dana kobieta pochodzi po rodzaju ubioru, nakrycia głowy, kolorze rajstop czy sukienki.

Przez wiele lat nosiłam jedynie spódnice, bo uważałam, że tak nakazuje Tora. Teraz już w ogóle spódnic nie noszę, bo to zwyczajnie nie mój styl, a jednak nadal uważam, że przestrzegam zasad cnijut. Jak to możliwe? Otóż zdecydowałam się polegać na własnym wyczuciu. Nie potrzebuję mężczyzn, którzy uważają każdą kobietę za źródło grzechu i pokusy, aby mi powiedzieć czy mój ubiór jest skromny czy nie. Mam prawo wyrażać własną indywidualność i styl, a nawet czuć się atrakcyjną i ładną w tym, co noszę. Równocześnie uważam, że każda kobieta ma prawo nosić to, co uważa za stosowne i nie powinno to w żadny sposób wpływać na opinie o niej, bądź usprawiedliwiać potencjalne niewłaściwe zachowanie mężczyzn.

U źródeł wyjątkowo ostro i (wg mnie) wręcz fanatycznie interpretowanych zasad cnijut leży zwykły seksizm i misogenia. Dużo więcej dobra dałoby uczenie zarówno chłopców jak i dziewcząt jak sobie radzić z pokusą, jak szanować ciało innej i własnej osoby, jak być powściągliwym i opanowanym. Nie można usunąć wszelkiej pokusy z tego świata (a dotyczy to nie tylko sfery seksualnej, ale także pokusy szybkiego zarobku, taniej zemsty, zawstydzenia kogoś itd), lecz raczej należy uczyć dzieci od małego jak sobie radzić z nimi, jak być silnymi (gdyż wiemy, wg Pirke Awot, że silnym jest ten, kto umie panować nad własnymi ciągotkami i żądzami) i jak myśleć o tej drugiej osobie jak o pełnej i godnej szacunku istocie, a nie chodzącym obiekcie seksualnym, który trzeba omotać i zasłonić.

Dla osób zainteresowanych powyższym problemem, polecam do dalszego czytania:

Artykuł na Jewschool, w Forward, FailedMessiah, Miriam Shaviv w Jewish Chronicle.

I na koniec mały cytat z blogu własnie Miriam Shaviv, która probuje zrozumieć i wyjaśnić źródła całej sytuacji:

And yet, the “frumka” is the logical extension of two clear trends in the frum world.

Firstly, standards of modesty are becoming increasingly stringent and require increasing effort to follow. A CD recording by a top rabbi from Lakewood, New Jersey, for example, reportedly asks women not to swing their arms while they walk and not to allow their daughters to wear colourful banana-clips in their hair. Women know that if they wear skin-coloured stockings, they must include a seam so it is clear they are not bare-legged. Schoolgirls do not wear shiny shoes that could “reflect their underwear”.…

Secondly, tznius, or modesty, has long moved from being about modest clothing to being about keeping women, and images of women, away from men.

Open a Charedi newspaper, and there are either no images of women, or they are blacked out.…a top rabbi in Bnai Brak asked women to leave before the end of shul so they did not mingle with men following davening; that same town has a street with separate sides for men and women…

 

Używajmy wybielacza jedynie do prania, do czytania Tory się nie przydaje.

Przepiękna rzeźba Phillipa Rattnera przedstawiająca narodziny Jaakowa i Esawa

Parsza Toldot jest według mnie wyjątkowo ciekawa, i opowiada jedną z najbardziej wypaczonych i zamydlanych historii biblijnych: narodziny, dzieciństwo i konflikty Jaakowa i Esawa. Przez wieki rabini oddawali się przyjemności wyjaśniania jak to Esaw był złym, podłym człowiekiem, któremu należało się to, co dostał od losu, i jak to Jaakow to święty i niewinny uczony, który nie zrobił nic złego.

Spójrzmy jak sama Tora opisuje te dwie postaci, a szczególnie Esawa. Jak wiemy, bracia byli bliźniakami, którzy przyszli na świat po długim okresie niepłodności, modlitw i oczekiwań. Walczyli jeszcze w łonie matki, co zostalo wyjaśnione, że dwa narody są stłamszone w jednym brzuchu matczynym.

Tora opisała Esawa jako „umiejącego polować, człowieka pól”, natomiast Jaakow był „prostym człowiekiem, przebywającym w namiotach” (Ber.25:27) . Esaw był ulubieńcem ojca, a Jaakow matki. Wiemy także, że Esaw był rudy i owłosiony, co pewnie miało symbolizować dzikość (choć należy pamiętać, że król Dawid także był rudy, a przedstawiano go jako przystojnego). Mamy tu kolejną, nie do końca zdrową, historię rodzinną. Ojciec faworyzuje syna, który jest wyraźnie bardziej „męski”, zajmuje się polowaniem, umie przynieść jedzenie na stół. Najprawdopodobniej nawet jego wygląd był bardziej męski. Natomiast Jaakow to pupilek matki, lubiący przebywać w namiotach, co raczej było bliżej świata kobiet. To kobiety przesiadywały, czy wręcz chowały się, w namiotach. Tradycja mówi nam, że Jaakow od najmłodszych lat studiował Torę, i że takie jest znaczenie tego opisu, jednak w samej Torze nie znajdujemy żadnej wskazówki tego typu. Widać jasno, że Riwka jest przedsiębiorcza i nie boi się stawiać na swoim – w tym przypadku, aby to jej syn zabrał błogosławieństwo starego ojca.

W słynnym opisie „sprzedaży” prawa pierworództwa za miskę soczewicy („tego czegoś czerwonego”) widzę przebiegłą osobę wykorzystującą skrajne wycieńczenie swojego brata, nie podejrzewającego podstępu. Patrząc na całość postępowania Jaakowa, bardziej by mi pasowało aby określenie „tam” (prostolinijny) dla Esawa niż niego. To Esaw jest prosty, jasny i wyraźny w swoich postępowaniach, nie ma w nim podstępu czy wyrahowania.

Riwka staje się mózgiem całej operacji – nakłania swojego syna (któremu albo odpowiada co chce matka, albo nie ma własnej woli i jest jej całkowicie podporządkowany) aby oszukać brata i ojca, i zdobyć wysoce ważne w ich kulturze przedśmiertne błogosławieństwo. W tym zachowuje się trochę jak Adonija w historii o królu Dawidzie (zeszłotygodniowa haftara), który ogłasza się królem aby ubiec w tym któregoś z braci, a także własnego ojca. Esaw nie zrobił nic, czym by zasłużył na taką zdradę ze strony własnej matki i brata. Wykonuje dokładnie polecenie ojca, lecz to Jaakow otrzymuje błogosławieństwo.

W naszej tradycji zobaczymy ogrom komentarzy i midraszy, które dodają kolorytu do tej podstawowej historii. Wedle nich, Esaw jest zbirem, a Jaakow świętym. Wcale się temu nie dziwię – nie jest łatwym zaakceptować, że jeden z głównym Awot (Praojców) jest zwykłym oszustem.

Ja jednak wolę tą surową opowieść Tory. Nie mamy w niej wybielonych postaci. Są one żywe i prawdziwe – z wadami, popełniające błędy, czasem wstrętne i wstydliwe. Tora pokazuje ludzi takimi, jakimi są: wraz z ich bohaterstwem i tchórzostwem, samolubstwem i poświęceniem. Nie potrzebujemy świętych wyjałowionych z ludzkich cech. Więcej możemy się nauczyć od tych prawdziwych postaci, nawet, jeśli niektóre z ich decyzji są problematyczne i niełatwe. I nie trzeba ich zawsze usprawiedliwiać. Potrzeba odwagi, aby czasem powiedzieć: „myślę, że on/ona popełnili tutaj błąd”. Nie róbmy z biblijnych postaci bożków, tu nie o to chodzi.

Dworskie intrygi z prorokami w tle.

Haftarą do parszy Chaje Sara jest pierwszy rozdział Melachim (Ks.Królewskiej). Opisane są w nich ostatnie dni króla Dawida, zamach jednego z jego wielu synów (Adonji) na koronę i polityczne rozgrywki między Dawidem, Adoniją, Bat-Szewą i jej synem, Szlomo. Domyślam się, że to problem przejściwa władzy z ojca na syna jest tym, co zainspirowało rabinów do wybrania tego tekstu jako haftary, a nie fragment o wyszukaniu dziewicy, któraby ociepliła swym ciałem wątłe, starcze ciało króla Dawida, gdyż miałoby to nie miły posmak w odniesieniu do Riwki (choć można widzieć podobieństwa).

Polecam resztę: genialnie opowiedziana Biblia w lego :) kliknij!

Adonija postanowił nie czekać na śmierć ojca i ogłosił się królem jeszcze przed jego ostatnim oddechem. Polityka faktów dokonanych jest jedną z praktyczniejszych, więc sama decyzja nie powinna dziwić. Niestety miał on pecha – nie tylko sam król Dawid chciał, aby to młodszy Szlomo został królem (o co Bat Szewa dzielnie walczyła i się dopominała) – nawet prorok Natan potwierdził, iż istotnie jest to wolą Boga. Natan jest jednym z nielicznych proroków dworskich, którzy nie są jedynie opłacanymi potakiwaczami. W późniejszych czasach „prorocy”, których spotykamy na dworach byli jedynie sprytnymi hochsztaplerami, których zadaniem było zgadnięcie, co chciałby usłyszeć władca (i szef) a następnie przekazać to w formie, która wyglądała na wiadomość od Boga. Jednak Natan wciąż pełnił rolę prawdziwego proroka – doradcy, nauczyciela, który nie bał się skrytykować lub potępić, a także wskazać właściwą drogę postępowania. Była to rola niebezpieczna i wielce potrzebna, aby przypominać władcy, że jako król Izraela nie jest on jak inni królowie – król Izrala nie stoi ponad prawem, nie jest on wszechmocnym władcą, a przede wszystkim: nie jest on bogiem, co było powszechne u sąsiadujących monarchów.

Nasza haftora kończy sie trochę przed zakończeniem samej historii (na wersecie 31.): owszem, Dawid ponawia obietnicę tronu dla Szlomo, lecz dalej możemy czytać, że zostaje on namaszczony królem Izraela przez proroka Natana, a następnie rozprawia się z uzurpatorem i pół-bratem Adoniją. Adonija tak się wystraszył, że uciekł i uchwycił się rogów ołtarza (1:51). Jest to wspaniały przykład starożytnej wiary, że uchwycenie się rógów ołtarza daje magiczną ochronę, jest to jak immunitet. To stąd, gdy Amos przestrzega Północ przed karą boską, mówi o obcięciu „rogów ołtarzy” (3:14), symbolizując tym, że nie będzie gdzie się schować, gdzie szukać pomocy. Było to wystarczającym gestem dla Szlomo, który wspaniałomyślnie pozwala Adonji odejść wolno.

… i żyli długo i szczęśliwie (?). Znajdowanie „tej jedynej” w stylu biblijnym.

Vittorio Bianchini, "Rebecca spotyka Izaaka" XIXw. Proszę zignorować ten typowy, lecz błędny wizerunek Rebeki i reszty jako blondynów.

W zeszłym tygodniu nie zdążyłam napisać niczego na temat parszy i jej haftory z powodu choroby. Nie oznacza to jednak, że nie można podyskutować na temat Chaje Sara i po Szabacie.

W parszy tej Sara umiera, Abraham zakupuje ziemię aby ją pochować po czym zajmuje się znalezieniem żony dla swojego syna, Jicchaka. Cała ta opowieść o jego słudze jest tak dokładna, a sługa dość gadatliwy i lubiący się powtarzać, że jest mało miejsca na cokolwiek innego. Jedynym dodatkowym ciekawym incydentem, który jest raczej mało znany, jest fakt, że pomimo swego wieku Abraham wcale nie pozostał wdowcem, lecz poślubił niewastę Keturą, z którą miał jeszcze sześcioro (!) dzieci. Niestety miały one pecha: cały majątek i sława poszły do Jicchaka, a dzieci Ketury dostały prezenty po czym zostały wygnane. Nie wiem dlaczego ktokolwiek chciałby używać historii z życia naszych Awot jako przykładu udanych związków rodzinnych… więcej w nich patologii niż zdrowia. Ale wróćmy do głównej historii tej parszy: znalezienie żony dla Jicchaka.

Wedle panującego zwyczaju żonę wybiera sie wedle pochodzenia, wyglądu i charakteru. Riwka ma wszystko: pochodzi z rodziny Abrahama, jest piękna (towat mar’e meod) i dobrze usługuje mężczyznie i jego wielbłądom.  Elezer (gdyż to on wedle tradycji jest tym sługą). Jej rodzina po usłyszeniu opowieści sługi uznaje, że istotnie jest to znak od Boga i decydują, że może on sobie wziąć dziewczynę jako żonę dla swojego pana. Nikomu by oczywiście nie przyszło do głowy pytać samą Riwkę, bo i po co? Kobiety i tak były odpowiednio wychowane, więc wiedziały że to ojciec i bracia decydują o jej losie. Jest jednak ciekawym, że zapytano się jej o zdanie w sprawie natychmiastowego opuszczenia domu rodzinnego. Świadomość, że nie będzie żyła w biedzie z pewnością mógł pomóc w decyzji.

W całej tej historii mamy jednak i mniej biznesowy fragment, mający elementy emocji, a nie jedynie wypełanianie obietnic, kupowanie i zawieranie kontraktów. Napisane jest, że gdy Jicchak zobaczył Riwkę, wprowadził ją do namiotu po zmarłej Sarze, pokochał ją i został pocieszony po śmierci matki. Przecież on też nie wiedział czego się spodziewać! W sumie miał on jeszcze mniej do powiedzienia w całej tej sytuacji niż Riwka. Był on całkowicie bierny i podporządkowany woli ojca – pana. Bardzo mało mamy takich okienek wglądających w dusze, ukazujących emocje i prawdziwe odruchy. Więcej jest czysto zimnych i biznesowych kontraktów, relacji, opisów. Nie wiemy, czy Riwka odwzajemniła to uczucie, ale mam nadzieję, że tak, że ci dwoje, potraktowani jak pionki w rozgrywce ojców, znaleźli szczęście.

Potrzebujemy więcej proroków w naszym codziennym życiu!

Niecierpliwość z niesprawiedliwości

Zwracając się od rozpraw metafizyków do oracji proroków, można by się poczuć jakgdyby się schodziło ze świata ideałów do przestrzeni błahostek. Zamiast zajmować się ponadczasowymi sprawami bytu i stawania się, materii i formy, definicjami i dowodami, zostajemy wrzuceni w mowy o wdowach i sierotach, korupcji sędziów i kwestiami targowymi. Prorocy robią wiele szumu z byle powodu, używając bardzo przesadnego języka do rozprawania na błahe tematy. I co z tego, że kiedyś w starożytnej Palestynie biedni ludzie nie byli traktowani właściwie przez bogaczy? […] Skąd takie nieumiarkowane podniecenie? Po co takie zaciekłe oburzenie?

Ich zziajane zniecierpliwienie niesprawiedliwością można nam się wydawać wręcz histeryczną. My sami ciągle jesteśmy świadkami aktów niesprawiedliwości, przejawami hipokryzji, zakłamania, gniewu, nieszczęść, lecz rzadko kiedy wzbudza to w nas oburzenie lub ekscytację. Dla proroków każdy mały, powszechny przejaw niesprawiedliwości urasta do kosmicznych rozmiarów.

[Abraham Joshua Heschel]

Rabbi Heschel wspaniale wyraził to, za co tak kocham proroków. Ich wrażliwość, wściekłość i zaangażowanie w każdy przejaw niesprawiedliwości społecznej. Tak, jakby brakowało im tej typowo ludzkiej zdolności do akceptowania i przystosowywania się do każdej zastanej sytuacji… to pomaga przetrwać, ale również sprawia, że sami dokonujemy na sobie lobotomii, zabijamy w sobie empatię, wierzymy, że „tak już jest, nie można nic z tym zrobić”. Szczególnie, jeśli (a prawie zawsze tak jest) sami jesteśmy częścią problemu. Sami możemy na przykład nie wierzyć w rasistowskie przekonania o niższości lub wyższości jakiejś grupy ludzi, ale gdy korzystamy z istniejącego systemu (będąc częścią uprzywilejowanej grupy), jesteśmy częścią problemu. Samo nie sprzeciwianie się krzywdzącemu systemu jest zaakceptowaniem i poparciem dla niego. Otwarcie oczu na panoszącą się wszędzie niesprawiedliwość, ból i cierpienie wymaga ciągłego wysiłku i wcale nie jest przyjemny. Nikt nie chce sobie uświadomić, że na przykład pozycją, którą się osiągnęło nie jest li tylko konsekwencją ciężkiej pracy i indywidualnej wartości, lecz także wsparcia systemu promującego osoby mojej rasy, płci, religii, czy klasy społecznej.

Dziś oglądałam fragment programu telewizyjnego dokumentującego doświadczenie społeczne mające uświadomić osobom biorącym udział w nim, jak powszechne są uprzedzenia rasowe, jak łatwo są one internalizowane i niewidoczne dla tych, którzy nie są bezpośrednio nimi dotknięci. Uczestnicy podzieleni byli na dwie grupy: o niebieskich i brązowych oczach. Grupa niebieskookich była otwarcie prześladowana. Fascynującym było, jak ciężko było się pogodzić, że jest się częścią systemu rasistowskiego. Wielu białych wręcz wściekle walczyło z jakąkolwiek sugestią, że rasizm istnieje w ich kraju (Wielkiej Brytanii). Jedna kobieta stwierdziła, że to, iż czasem słyszy docinki na temat swojego starzenia się, czyni ją również ofiarą prześladowań i że to jest takie samo doświadczenie jakie mogą czasami doświadczać osoby o nie-białej skórze. Udawanie białego lub świadome decyzje chowania swojej etniczności pewna kobieta porównała z myciem się przed pójściem do pracy w korporacji… I tak dalej. Tak często powtarzano argument, że „wszyscy są tacy sami” albo „wszyscy cierpią”, że traciłam nadzieję. Muszę przyznać, że nie byłam w stanie obejrzeć do końca, tak bolesne były reakcje białej/niebieskookiej mniejszości. Nie wiem czy ktokolwiek przejrzał na oczy… może w przyszłości coś tam się otworzy. Nie rozumiem dlaczego tak ciężko to zobaczyć, łatwiej żyć w ułudzie i kłamstwach o własnej szlachetności, niż zobaczyć, że społeczeństwo wciąż opiera się na zinstytucjonalizowanym rasizmie.

Michel D’Anastasio – piękno współczesnej typografii Hebrajskiej

Artystę tego znalazłam przez przypadek na flickr.com, szukając Hebrajskiej typografii. Jego sztuka mnie urzekła i zachwyciła. Polecam zapoznanie się z jego profilem  na flickr  lub jego stroną internetową, aby zobaczyć więcej… poniżej zaledwie kilka wybranych przykładów jego dzieł.

 

"Chamayim"

 

"Joachim"

 

"Shalom"

 

Prototypy lamp

 

Hommage to Japan - "Japan my Love"

 

Liczb 21:17 אז ישיר ישראל את־השירה הזאת עלי באר ענו־לה

Priorytety, głupcze!

W Pirke Awot czytamy znaną przestrogę: „Wiedz, przed Kim stoisz”. To ma nas wprowadzić we właściwy nastrój i stan przed modlitwą. Ale ja proponuję parafrazę tego wersetu: „Wiedz za kim stoisz”. Bo często nasze czyny lub ich brak są wyrazem tego, za kim stajemy, kogo wspieramy – czynem lub milczeniem.

Ostatnio zbulwersowały mnie wieści z zamieszek na uniwersytecie Penn State. Tło wydarzeń: uniwersytet zdecydował, by zwolnić długoletniego (i lubianego) trenera drużyny footballowej po tym, gdy wyszło na jaw, że przez długi czas przymykał oko na wielokrotne przypadki przemocy seksualnej wobec nieletnich. Razem z nim zwolniono jeszcze kilku innych pracowników uniwersytetu, ale to jego osoba wywołała specjalną reakcję. Wiadomo, że wielokrotnie świadkowie donieśli przełożonym iż widzieli zastępcę trenera molestującego dzieci, mimo to sprawę przykrywano i uciszano. Woźny, który doniósł o tym, co widział, został zwolniony. Przemoc seksualna wobec chłopców trwała przez około 15 lat.

Studenci uniwersytetu po usłyszeniu decyzji władz uczelni zorganizowali marsz poparcia dla zdymisjowanego trenera, który wkrótce przerodził się zamieszki.

Jest to bardzo głośny przykład bardzo częstego, niestety, zachowania. Jakże często przemoc wobec dzieci i kobiet jest uciszana, zagłuszana dla „wyższego celu”: reputacji znanej osoby, „szalom bait” (spokoju domowego), utrzymania pracy, znalezienia sziduchu (małożonka/i), dobra organizacji, itp. Wiele się ostatnio mówiło o tuszowaniu przypadków gwałtów i seksualnej przemocy w Kościele Katolickim, gdzie gwałciciele byli zwyczajnie przenoszeni do innej parafii a świadkowie i ofiary zagłuszane, zastraszane.

Judaizm nie jest odporny na tego typu zło. Przez zbyt długo temat przemocy seksualnej był tematem tabu wśród środowisk żydowskich, szczególnie ultra-ortodoksyjnych. Powoli więcej się o tym mówi, ruszyły linie telefoniczne dla ofiar przemocy w rodzinie, otwiera się schroniska dla kobiet ortodoksyjnych, aktywiści spotykają się z rabinami i przywódcami w społecznościach aby edukować ich o problemie. Lecz wszystko to jest kroplą w morzu potrzeb. Wciąż panuje przekonanie, że „my nie mamy takiego problem” czy „Żydzi tego nie robią”. Wybuchające skandale w jesziwach dla chłopców, gdzie (dorośli dziś) uczniowie zaczęli oskarżać osoby we władzach uczelni o długoletnią przemoc seksualną (na różnych poziomach, od niewłaściwego dotyku po gwałty) i niestety często spotkali się z atakiem na nich osób, które wolałyby dalej żyć w swej fantazji, że wielki rabin nigdy nie mógłby zrobić „czegoś takiego”.

Innym bardzo niepokojącym przekonaniem jest, że osoba o wyjątkowo dużej wiedzy Tory jest w pewnym sensie ważniejsza od tych, którzy takiej wiedzy nie mają. W związku z tym, dziecko zawsze „przegra” z uznanym rabinem i mędrcem. Przykładem jest przypadek sadystycznego rabina Eliora Chena, który pomimo dowodów makabrycznego traktowania dzieci (fizyczna przemoc, jakieś pseudo-kabalistyczne praktyki, po których jedno dziecko jest w stanie wegetatywnym) uzyskał list poparcia podpisany przez gdojlim („wielkich”) Izraela. Uznano, że osoba o wielkiej wiedzy Tory zawsze dostanie poparcie innych „znawców” Tory… (Celowo używam znaków „…”, gdyż nie uważam ich za prawdziwych znawców Tory, jeśli byli w stanie zrobić coś takiego.)

Jako obserwatorzy, świadkowie a czasem osoby bezpośrednio dotknięte przemocą seksualną i fizyczną wobec dzieci, nie możemy milczeć. Nie ważne, czy obawiamy się „wstydu”, czy że osoba ta jest bardzo znana i nie chcemy zrobić „skandalu”. Nie ważne, że niektórzy rabini uważają, że nie nalezy ufać świeckiej policji i raczej spróbować coś zrobić „w domu” (jak np. Poprosić ojca aby „przestał”), albo że gwałciciel to osoba potężna i bogata. Dobro i bezpieczeństwo dziecka powinno być priorytetem, tak samo jak sprawiedliwość dla ofiar i tych, którzy przymykali oko na przemoc wobec nich. Nigdy nie bądźmy biernymi obserwatorami. Gdy widzimy zło i nic z tym nie robimy, stawiamy się po stronie złoczyńcy.

Elie Wiesel powiedział kiedyś:

Zawsze należy zająć stronę. Neutralność pomaga cimiężcy, nigdy ofierze. Milczenie zachęca dręczyciela, nigdy dręczonego.

Nie bójmy sie mówić. NIe bójmy się stanąć w obronie najsłabszych w naszym społeczeństwie. Nie przez przypadek Tora powtarza wielokrotnie, aby troszczyć się o wdowę, sierotę i przybysza – symbolizujących osoby, które nie mają głosu, które potrzebują nas i naszego głosu.

Elisza cudotwórca i inni wcześni prorocy

Dzisiejsza haftara pochodzi z początku drugiej Księgi Królewskiej (Aszkenazyjczycy czytają 4:1-37, Sefardyjczycy kończą na wersie 23, trochę w środku opowieści) i opowiada o cudach dokonanych przez proroka Eliszę.

Elisza (uczeń Eliahu) jest przedstawicielem wczesnego stylu prorokowania, któremu czasem bliżej stylowi szamanów, niż późniejszych proroków – filozofów. W tym czasie istniały szkoły prorockie, grupy uczniów otaczających głównego proroka – mędrca i przywódcy danej grupy. Jest to jasne zaraz na początku naszej haftary, gdy jest powiedziane:

א  וְאִשָּׁה אַחַת מִנְּשֵׁי בְנֵי-הַנְּבִיאִים צָעֲקָה אֶל-אֱלִישָׁע לֵאמֹר, […]

1 Pewna kobieta, żona jednego z uczniów prorockich zapłakała do Eliszy, mówiąc: […]

Saul dołącza do ekstatycznej grupy proroków

Jest jasne, że istniała grupa nazywana bnei hanewiim, czyli dosłownie „dzieci/synowie proroków”, co lepiej przetłumaczyć jako „uczniowie proroków”. Sami przywódcy byli kilkakrotnie określani mianem „ojców”. W innych wczesnych księgach prorockich (jak np w Księdze Szmuela) możemy zaobserwować, że prorokowanie było zjawiskiem wielce widowiskowym, z muzyką, śpiewem i tańcem, co zapewne wprowadzało uczestników w rodzaj transu. Podobne techniki do dziś używane są przez szamanów, którzy uczą się ich od poprzedników (i często otoczone są one tajemnicą „zawodową”), i które mają zapewnić dostęp do świata duchowego, komunikację z przodkami, bogami czy duchami.

Proroctwo w starożytnym Izraelu przechodziło fascynującą ewolucję. Elisza żył w czasie, gdy ten typ charyzmatycznego prorokowania powoli przekształcał się w prorokowanie samotne, intelektualne i wysoce poetyckie, znane z późniejszych ksiąg (pierwszym z tego nowego typu proroków był Amos). Grupy prorockie znane były nie tylko z samego kontaktu z Bogiem, lecz także z przyjęcia specyficznego stylu życia. Były to w pewnym sensie komuny odrzucające życie miejskie, poruszające się na uboczu życia społecznego i często swym wyglądem odróżniający się od reszty (jak na przykład Nazyrejczycy, którzy nie ścinali włosów i nie spożywali produktów z winogron), co miało podkreślać ich odrzucenie obowiązujących zasad społecznych.

Elisza dokonał cudu rozmnożenia oleju by pomóc biednej wdowie i sierotom

Innym elementem wczesnego prorokowania to obecność cudów. Elisza był znany jako cudotwórca – przywracał on do życia, miał władzę nad prawami natury, umiał rozmnożyć jedzenie (brzmi jak opis pewnego innego „proroka”, prawda?).

Eliahu i Elisza (I mniej znany Michajhu, którego spotykamy w świetnej konfrontacji z dworskimi „prorokami” w rozdz.22 I Królewskiej) żyli w czasie panowania dynastii Omriego w Północnym Królestwie (IX w. pne). Omri był jednym z wielu potępionych przez Tanach przywódców, choć z politycznego punktu widzenia był całkiem niezłym  królem – dzięki niemu państwo zostało wzmocnione, cieszyło się całkiem sporym spokojem i dobrobytem, niestety zbudowanym na ucisku biedoty (co wkrótce tak pięknie będzie krytykował Amos). Wcześni prorocy byli zresztą dość mocno związani z politycznymi wydarzeniami swojego kraju, mieli oni przedstawić wolę Boga i ułatwić decyzje militarne. Najlepiej widać to w wyżej wspomnianej historii proroka Michajhu, który miał powiedzieć Achabowi (Północ) i Jehoszafatowi (Południe) czy Bóg będzie wspierał ich kampanię wojskową na Ramot-Gilead.

Należy też wspomnieć, że wcale nie było łatwym rozróżnić między prawdziwym prorokiem Boga, a uzurpatorami, którzy będąc często na liście płac rządzącego zwyczajnie zgadywali co chce on usłyszeć. Nie wielu było takich, którzy otwarcie krytykowali władzę, narażając się przez to na śmiertelne niebiezpieczeństwo.

Elisza przywraca do życia syna gościnnej kobiety

 

Na koniec krótka notatka na temat treści naszej haftary. W nim Elisza ratuje kobietę przed windykatorami długów, którzy chcieli sprzedać jej synów w niewolę, a także najpierw obiecuje starszej kobiecie syna, a potem, gdy chłopiec nagle umiera, przywraca go do życia.

Dlaczegóżby rabini dobrali właśnie ten fragment do dzisiejszej parszy? Jedno z podobieństw to wyczekany i obiecany syn (Abrahamowi rodzi się Jicchak, którego potem prawie składa w ofierze). Drugim, znacznie ciekawszym w mojej opinii, to podobieństwo do historii o Sodomie. Haftara ta jest kolejnym dowodem rabinickiej interpretacji tej historii, jako wychwalania micwy gościnności. Kobieta, która dzięki wstawiennictwu Eliszy urodziła syna, którego on później wyrwał z ramion śmierci, jest opisana w następujący sposób:

ח  וַיְהִי הַיּוֹם וַיַּעֲבֹר אֱלִישָׁע אֶל-שׁוּנֵם, וְשָׁם אִשָּׁה גְדוֹלָה, וַתַּחֲזֶק-בּוֹ, לֶאֱכָל-לָחֶם; וַיְהִי מִדֵּי עָבְרוֹ, יָסֻר שָׁמָּה לֶאֱכָל-לָחֶם.

8 I stało się, że Elisza przechodził przez Szunem. I żyła tam kobieta o wyoskiej pozycji, która zawsze nalegała aby on u niej zjadał posiłek. I tak się stało, że od tej chwili kiedykolwiek przechodził tamtędy, zatrzymywał się u niej aby zjeść posiłek.

Nie skończyło się jednak na samych posiłkach – wraz z mężem przygotowała ona dla niego pokoik, w którym mógłby się schronić w czasie swoich podróży. Jakże przepiękny przykład gościnności! I w jakim kontraście do Sodomitów, którzy nie tylko nie chcieli gościć nikogo, ale chcieli przybyszy upokorzyć i zniewolić. Kobieta ta nie oczekiwała żadnej nagrody ani zapłaty za swoją gościnność – gdy Elisza zapytał ją czy może się wstawić za nią u władzy, odparła ona, że nie ma z nikim problemu. To od kogoś innego dowiedział się, że jest bezdzietna.

Uczmy się od postawy tej kobiety, aby być tak pomocnymi i otwartymi gospodarzami, nie tylko dla „świętych mężów”, lecz i dla zwykłych przybyszy w naszych społecznościach.

Porozmawiajmy o Sodomitach, wciąż ich tu pełno…

Tak NIE wyglądają Sodomici.

W dzisiejszej parszy czytamy powszechnie znaną historię o zniszczeniu miasta Sdom. To tu leży źródło określeń typu „sodomia” czy „sodomita”. To tę historię często przytacza się jako dowód i wymówkę dla prześladowań osób homoseksualnych. Jest to jednak głównie interpretacja chrześcijańska i z żydowskim zrozumieniem tego tekstu biblijnego mająca niewiele wspólnego.

Odświeżmy podstawy: do Sodomy przybywają mężczyźni będący w rzeczywistości aniołami, z misją zniszczenia miasta i uratowania Lota. Znajdują oni u niego schronienie (dobre wychowanie wuja Abrahama), lecz mieszkańcy miasta dowiadują się o tym i brutalnie domagają się, aby Lot ich wypuścił, by mogli oni ich „poznać”. Lot oferuje w zamian swoje córki dziewice (ten akt jakoś nie zyskał specjalnej nazwy…ale cóż, przecież to były tylko dziewczyny, prawda? Takie były ich zaakceptowane społecznie status i rola), lecz tłum nie daje się przekonać. Cudem zostają ocaleni, miasto dotyka przerażająca kara z niebios… I w sumie tyle. Cóż więc możemy się nauczyć o tej scenie i dlaczego jest ona rozumiana tak błędnie?

Tu natomiast bardzo prawdopodobny Sodomita.

We wczesnej tradycji żydowskiej za „grzech Sodomy” uznawano brak gościnności, skąpstwo, niewspieranie biednych. Ezekiel pisze o tym mieście i jej córkach w następujący sposób (16:49):

מט  הִנֵּה-זֶה הָיָה, עֲו‍ֹן סְדֹם אֲחוֹתֵךְ:  גָּאוֹן שִׂבְעַת-לֶחֶם וְשַׁלְוַת הַשְׁקֵט, הָיָה לָהּ וְלִבְנוֹתֶיהָ, וְיַד-עָנִי וְאֶבְיוֹן, לֹא הֶחֱזִיקָה.

49 Oto tą była nieprawość Sodomy, siostry twojej, pycha, sytość chleba, i obfitość spokoju; tyleż posiadając ona i córki jej, ręki jednak ubogiego i nędznego nie posilała.

Oczywistym jest, że dla Ezkiela nie było jakiegokolwiek skojarzenia z seksualnością w rozumieniu źródeł gniewu Boga. We wczesnych pismach rabinackich i midraszach mamy niezliczone historie o żyjących w przepychu Sodomitach, którzy pokonywali wiele przeszkód aby tylko nie pomóc nikomu, a także aby ukarać każdego kto odważył się wspomóc biednego. Szczerze mówiąc, to chętnie bym nazwała „Sodomitami” wielu bogatych polityków, którzy robią co tylko mogą aby, biedni byli biedniejsi, a bogaci bogatsi…  Ale powróćmy do głównego tematu.

o! Kolejny Sodomita! Tym razem globalny.

Co ciekawe, nawet wcześni Ojcowie Kościoła w grzechu Sodomy widzieli właśnie grzech braku gościnności, obżarstwa czy pychy.

Wrócmy jeszcze na chwilę do głównego tekstu Tory, gdyż to zawsze powinno być najważniejsze, przed zapoznawaniem się z tradycją interpretacji. Interesujący mnie szczególnie fragment mówi:

ד  טֶרֶם, יִשְׁכָּבוּ, וְאַנְשֵׁי הָעִיר אַנְשֵׁי סְדֹם נָסַבּוּ עַל-הַבַּיִת, מִנַּעַר וְעַד-זָקֵן:  כָּל-הָעָם, מִקָּצֶה.

4 Lecz zanim poszli spać, mieszkańcy miasta, Sodomici, okrążyli dom, od młodego do starego, wszyscy, z każdej dzielnicy.

ה  וַיִּקְרְאוּ אֶל-לוֹט וַיֹּאמְרוּ לוֹ, אַיֵּה הָאֲנָשִׁים אֲשֶׁר-בָּאוּ אֵלֶיךָ הַלָּיְלָה; הוֹצִיאֵם אֵלֵינוּ, וְנֵדְעָה אֹתָם.

5 Zawołali do Lota i zapytali go: „Gdzie są ci mężczyźni, którzy przyszli do ciebie dziś w nocy? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli ich poznać (obcować z nimi intymnie).”

ו  וַיֵּצֵא אֲלֵהֶם לוֹט, הַפֶּתְחָה; וְהַדֶּלֶת, סָגַר אַחֲרָיו.

6 Lot wyszedł do nich i zamknął za sobą drzwi.

ז  וַיֹּאמַר:  אַל-נָא אַחַי, תָּרֵעוּ.

7 I powiedział do nich: „Błagam was, moi bracia, nie róbcie niczego złego.

ח  הִנֵּה-נָא לִי שְׁתֵּי בָנוֹת, אֲשֶׁר לֹא-יָדְעוּ אִישׁ–אוֹצִיאָה-נָּא אֶתְהֶן אֲלֵיכֶם, וַעֲשׂוּ לָהֶן כַּטּוֹב בְּעֵינֵיכֶם; רַק לָאֲנָשִׁים הָאֵל, אַל-תַּעֲשׂוּ דָבָר, כִּי-עַל-כֵּן בָּאוּ, בְּצֵל קֹרָתִי.

8 Oto mam dwie córki, które nie obcowały jeszcze z mężczyzną, wyprowadzę je do was i zróbcie z nimi co chcecie, ale nie róbcie nic tym mężczyznom, gdyż przyszli pod cień mego dachu.”

ט  וַיֹּאמְרוּ גֶּשׁ-הָלְאָה, וַיֹּאמְרוּ הָאֶחָד בָּא-לָגוּר וַיִּשְׁפֹּט שָׁפוֹט–עַתָּה, נָרַע לְךָ מֵהֶם; וַיִּפְצְרוּ בָאִישׁ בְּלוֹט מְאֹד, וַיִּגְּשׁוּ לִשְׁבֹּר הַדָּלֶת.

9 A oni odparli: „Odsuń się! Obcy będzie nami rządził?! Teraz potraktujemy cię gorzej niż ich!”. Tamci mężczyźni wyciągnęli ręce, wciągnęli Lota do siebie i zamknęli drzwi.

Z uważnej lektury samego tekstu jest jasne, że mieszkańcy Sodomy chcą zgwałcić przybyszów. A więc może mają rację fundamentaliści chrześcijańscy używając tej historii dla poparcia swej homofobii? Nie, mylą się i to bardzo boleśnie (choć cierpią tylko niewinne ofiary: geje i lesbijki, a także zignorowani biedni).

I znowu NIE Sodomici. Tylko jacyś dwaj goście trzymający się za ręce.

Wprawdzie nie ma tu wystarczająco miejsca aby przedstawić historię społecznej konstrukcji terminu „homoseksualizm” (który jest relatywnie bardzo młody), pragnę jednak podkreślić: współczesne rozumienie bycia gejem nie ma nic wspólnego ze starożytnym, średniowiecznym czy nawet tym sprzed 200 lat. W kulturze judeo-chrześcijańskiej nie istniało pojęcie na relacje romantyczne czy głęboko uczuciowe pomiędzy mężczyznami (kobiety i tak były najczęściej ignorowane, ich potencjalny związek był małej szkodliwości społecznej, tak jak i to, co działo się między dziećmy albo niewolnikami). Jeżeli było jakiekolwiek prawo, dotyczyło ono stosunków seksualnych. I tu były jasne prawa, zarówno w świecie starożytnym (od Mezopotamii po Rzym), jak i w późniejszych czasach: mężczyzna mógł uprawiać seks z każdym, jeśli tylko osoba ta była poniżej jego statusu. Stąd, mógł on mieć seks ze służką, niewolnikiem, kobietą, dzieckiem, chłopcem… Ale nie mężczyzną o równym statusie. W starożytnym Rzymie kobiety były traktowane gorzej nawet od chłopców, stąd bardziej pozytywnie odnoszono się do związku fizycznego z młodzieńcem (gdy młodzieniec taki już się ożenił i wkroczył w wiek męski, mógł on teraz znaleźć własnych niewolników lub służki do posługi cielesnej, wedle upodobań i potrzeb społecznych).

O! Sodomita!

Bycie kobietą było czymś gorszym. Mężczyzna był zdobywcą i panem – również w stosunkach cielesnych. Kobieta miała być posłuszna i „przyjmować” mężczyznę. Mężczyzna, który by „przyjął” innego mężczyznę (jak na przykład poprzez stosunek analny) zostaje upodlony i zredukowany do pozycji kobiety… Nigdy nie wolno było tego zrobić drugiemu mężczyźnie – chyba, że było to częścią taktyki wojennej lub społecznej. W Torze wielokrotnie opisano przykłady gwałtów taktycznych na kobietach – to upokarzenie dla mężów, braci i ojców, którzy nie byli w stanie uchronić „swoich” kobiet. Podobnie działał gwałt ma mężczyznach, wyznaczał kto jest panem miejsca, upokarzał, upadlał i robił z nich coś, co w oczach tego społeczeństwa było obiektem pogardy: kobiety. Nie jest więc dziwnym, że im społeczeństwo lepsze dla kobiet tym ma ono i lepszy stosunek do homoseksualizmu…

Dopiero niedawno zaczęło się mówić i pisać o stronie uczuciowej osób, które rodzą się z taką, a nie inną orientacją. Które pragną stosunków cielesnych w naturalny i romantyczny sposób, a nie by upokarzać i walczyć.

Mężczyzna, który gwałci kobietę, aby pokazać jej kto „rządzi” (w związku, w rodzinie, w kraju…) ma dużo więcej wspólnego z biblijnymi Sodomitami, niż dwóch facetów mieszkających sobie razem i chodzący na spacery za ręce i lubiący się wtulać w partnera oglądając telewizję… Przypomnijmy sobie choćby tragiczne wydarzenia wojny Bałkańskiej.

Te panie również mają niewiele wspólnego z Sodomą. To Del Martin oraz Phyllis Lyon w momencie zaślubin, po 50 latach związku.

W podobnej logice mieszczą się przypadki (niestety dość częste) „gwałtu naprawczego” lesbijek, które swoim brakiem potrzeby na podporządkowanie się mężczyźnie łamią podstawowe zasady systemu patriarchalnego. Gwałt taki ma „przywrócić” (oczywiście w odczuciu takiej nienawistnej osoby) porządek – mężczyzna rządzi, kobieta ulega.

Sodoma została potępiona, i my sami również możemy potępić zło tego miasta: żądzę władzy, nienawiść, przemoc, brak tolerancji i akceptacji, brak gościnności i otwarcia na przybyszy i „Innych”. To są te prawdziwe „grzechy Sodomy”, niestety wciąż panoszące się wokół nas.

 

 

 

EDYCJA:

I dodaję także poniższe video, bo w sumie pasuje tematycznie, a przede wszystkim mi się bardzo podoba :) (ostrzeżenie: kwiecisty język)